-

MarekBudzisz

Konferencja Bliskowschodnia w Warszawie sukcesem Moskwy?

Jednym z aksjomatów polskiej polityki zagranicznej jest, jak się wydaje, wspieranie Stanów Zjednoczonych oraz Izraela w kwestii uregulowania sytuacji na Bliskim Wschodzie. Mechanizm jest w tym wypadku dość prosty – wspierając Izrael stajemy się niejako automatycznie jego europejskim sojusznikiem, a przy tym jesteśmy dobrze postrzegani w Waszyngtonie, co winno wzmocnić naszą pozycję. Ale co jeśli najlepszym sojusznikiem Izraela na Bliskim Wschodzie stanie się Rosja? Czy wówczas nadal będziemy mieć mocną pozycję wobec Waszyngtonu, czy raczej takie bezwarunkowe poparcie nas osłabi, a Moskwa w ramach twardych rozmów zażąda rewizji polityki Stanów Zjednoczonych wobec Europy Środkowej, stawiając w charakterze karty przetargowej swe wsparcie dla antyirańskiej krucjaty. To, że taki scenariusz nie jest fantastyką, świadczyć mogą wyniki ostatnich rozmów Putina z Netanjahu

Wydaje się, że mamy pierwszy efekt warszawskiej konferencji w sprawie Bliskiego Wschodu, choć nie wiem czy takiego rozwoju sytuacji się spodziewaliśmy. Przypomnijmy, że najważniejszym przesłaniem, które zostało sformułowane w Warszawie było przekonanie, że największym zagrożeniem dla pokoju w regionie jest agresywna postawa Iranu. I właśnie z tego powodu niektórzy określali tę konferencję mianem antyirańskiej narady wojennej, a inni krytykowali to, że Polska była miejscem w którym odbyła się ta narada się odbyła, bo z Teheranem mamy tradycyjnie dobre relacje. Ten ostatni argument, gdyby badać stosunki poziomem wymiany handlowej okazuje się akurat całkowicie chybiony, bo mimo wielu deklaracji strony irańskiej o woli zwiększania importu z Polski, wzajemne obroty pozostają nadal na niskim, wręcz mikroskopijnym poziomie, ale, jak można rozumieć argumentacje tych uczestników debaty publicznej, jakość relacji międzynarodowych, w tym wypadku polsko – irańskich, winno mierzyć się temperaturą wypowiedzi oficjeli. Można i tak.

Wracając jednak do meritum sprawy, warto odnotować wyniki zakończonej właśnie wizyty izraelskiego premiera w Moskwie. Jeśli spekulacje prasy rosyjskiej i izraelskiej na ten temat okażą się prawdziwe, a wiele na to wskazuje, to mogą one mieć ważny i niezwykle interesujący wpływ na sytuację na Bliskim Wschodzie, przede wszystkim w Syrii, ale nie tylko. Otóż trzeba zauważyć, że po pierwsze Binjamin Netanjahu miał być w Moskwie 21 lutego. Wówczas odwołał wizytę, głownie z tego względu, że był to ostatni dzień rejestracji list wyborczych i nie mógł sobie pozwolić, aby być poza krajem. Oddaje to sytuację izraelskiego premiera – jeśli jego obecność jest konieczna, to oznacza to, że targi i konflikty co do kształtu list trwały do samego końca. A to jest świadectwem niczego innego, jak tylko słabnącej pozycji premiera. Nie ma się zresztą czemu dziwić, jeśli weźmie się pod uwagę to, że tamtejsza prokuratura właśnie oświadczyła iż ma zamiar postawić Netanjahu przed sądem za sprawy korupcyjne, a główny polityczny przeciwnik Likudu, powołana niedawno koalicja, która współkieruje znany nam z głupich wypowiedzi Ja’ir Lapid, zwiększa przewagę nad formacją premiera. Ale warto też zwrócić uwagę na fakt, że Moskwa, tradycyjnie dość wyczulona na kwestie protokołu i niechętnie reagująca na zmiany terminów wizyt, tym bardziej jeśli decyzje zapadają w ostatniej chwili, tym razem kwestię tę przełknęła bez większego problemu. Co więcej, trzeba pamiętać, że od incydentu z zestrzeleniem rosyjskiego samolotu Ił we wrześniu ubiegłego roku przez syryjską obronę przeciwlotniczą (oficjalna rosyjska narracja twierdzi, że izraelski myśliwiec celowo tak manewrował, że rakieta wycelowana weń trafiła Rosjan) była to pierwsze wizyta premiera Izraela, który wcześniej w Moskwie bywał dość regularnie. Wniosek, jaki trzeba z tego wyciągnąć jest taki, że Moskwie, a nie tylko stronie izraelskiej, musiało zależeć na rozmowach.

Potwierdzają to ich wyniki. Otóż według napływających informacji uzgodniono, że zostanie powołana izraelsko – rosyjska grupa robocza do spraw wyprowadzenia obcych wojsk z Syrii. Trzeba posunięcie to odczytywać w ten sposób, że Moskwa, tak zresztą napisał wprost komentator Nizawisimej Gaziety, gotowa jest zamienić „format astański” na rosyjsko – izraelski. Rosjanie ponownie podkreślili, że opowiadają się za wycofaniem obcych wojsk z terytorium Syrii. W ich rozumieniu „obce wojska”, to wszystkie formacje zbrojne, prócz ich własnych, bo oni zostali zaproszeni przez rząd. Sformułowanie to odnosić trzeba do obecności Turcji, ale przede wszystkim Iranu. I w tym punkcie zbiegają się interesy Rosji i Izraela, który jest zaniepokojony umacnianiem się Irańczyków, ale przede wszystkim libańskiego Hezbollachu w okolicach Wzgórz Golan. Izrael zapowiada uderzenia zbrojne, nie tylko przy użyciu lotnictwa, ale również, co istotne, możliwość wejścia wojsk lądowych na terytorium Syrii, celem oczyszczenia sytuacji. Tego rodzaju ruch, byłby oczywiście na ręką Likudowi przed wyborami, bo istotną częścią jego kampanii jest przesłanie o gwarantowaniu bezpieczeństwa kraju. Ale oczywiście odepchnięcie Irańczyków, w sytuacji, kiedy, jak donosi izraelski wywiad 3 z 4 dostarczonych przez Rosjan baterii rakiet przeciwlotniczych S-300 jest już „w pozycji horyzontalnej”, tzn. gotowych do odpalenia, może okazać się niełatwe, a przynajmniej związane ze znacznymi stratami po stronie atakującego. I w ten sposób „krótka wyborcza wojna” może przekształcić się w katastrofę, również wyborczą, ale nie tylko. To, że w Moskwie rozmawiano o sprawach wojskowych jest jasne jeśli weźmiemy pod uwagę to, że premierowi Izraela towarzyszył szef sztabu oraz szef wywiadu.

Rosja, która już kilkakrotnie mówiła o wycofaniu „obcych wojsk” z Syrii ma teraz ważny powód, aby swój komunikat powtórzyć i jeszcze go wzmocnić. Do Teheranu pojechał bowiem, syryjski dyktator Asad. Te podróż trzeba czytać jako polityczną demonstrację, z której Moskwa nie może być i nie jest zadowolona. Poprzedni raz syryjski przywódca w stolicy Iranu był w 2011 roku, jeszcze przed wybuchem wojny domowej, a zatem była to podróż symboliczna, a przez to ważna. Zwłaszcza w kilka tygodni po tym, jak dwie armie syryjskie – jedna kontrolowana prze brata Asada o wyraźnie proirańskim nastawieniu, a druga przez szkolonych przez Rosjan wojskowych i uchodząca za prorosyjską, miały się zetrzeć w walce w prowincji Homs, chcąc zająć strategicznie ważne pozycje. Pisała o tych wydarzeniach prasa rosyjska, również Izraelska, były też zaprzeczenia, ale raczej trzeba skłaniać się do tezy, że tego rodzaju wydarzenia miały miejsce. Potem odbyła się konferencja w Soczi, która miała być konkurencyjną do Warszawskiej, uczestniczyli w niej obok Putina również liderzy Turcji i Iranu.

W czasie wizyty Asada w Teheranie padły istotne deklaracje polityczne strony Irańskiej. Ale prócz tego niezwykle istotne jest to z kim syryjski dyktator się spotkał, a z kim nie. Otóż odbyło się spotkanie w którym obok Asada wziął udział Ali Chamenei oraz prezydent Hasan Rouhani, na zdjęciach można było również zauważyć obecność na spotkaniu generała Ghasema Solejmani, który dowodzi obecną w Syrii formacją Ghods. Ale w rozmowach nie uczestniczył irański minister spraw zagranicznych, uchodzący z gołębia, Mohammada Zarif. Z tego powodu, jak się spekuluje, ten ostatni miał złożyć swoja dymisję, która ostatecznie nie została przyjęta, ale nie ulega wątpliwości, że irańska frakcja pokoju przegrywa z frakcją wojny. Można tak sądzić przede wszystkim biorąc pod uwagę to co po spotkaniu mówił Chamenei. Opowiedział się on wprost i wyraźnie, przeciw rosyjskiej propozycji stworzenia strefy buforowej na północy Syrii. Powiedział przy okazji, że jest to „spisek amerykański”. Irańczycy zapowiedzieli, też, że zbudują w Syrii, w ramach pomocy 200 tys. domów.

Deklaracje te trzeba wiązać nie tylko z rozmowami w Soczi, ale również z tym co w wywiadach mówił dzień wcześniej przebywający w Wietnamie rosyjski minister spraw zagranicznych. Otóż Ławrow powiedział, że „obecnie wojskowi kończą rozmowy na temat utworzenia na granicy Syrii i Turcji strefy buforowej” oraz, że „brane jest pod uwagę stanowisko Damaszku i w maksymalnym stopniu mają być uwzględnione interesy Ankary”, dodał też, że do pilnowania porządku w utworzonej strefie buforowej może zostać wysłana rosyjska policja wojskowa. Po teherańskich deklaracjach wiadomo już, że nie tylko Iran nie zgadza się na takie rozwiązanie, ale jest mu również przeciwny Damaszek. Ma to o tyle istotne znaczenie, że reżim syryjski chce atakować strefę demilitaryzacji w Idlibie, która jego zdaniem, i nie jest to przesada, jest już kontrolowana przez formacje, które wcześniej były częścią syryjskiej DAESZ. Na taki rozwój wydarzeń nie chcą oczywiście zgodzić się Turcy, którzy nie tylko patronują strefie, ale również chcieliby, aby niejako „przy okazji” rozwiązać problem Kurdyjski. W Soczi rozmawiano na ten temat, ale nie osiągnięto porozumienia. Rosjanie chcą stworzenia strefy buforowej pod własną kontrolą rozdzielającą wojska tureckie i formacje kurdyjskie, a Turcy chcieliby aby Moskwa pomogła im w polityce „dziel i rządź” wobec Kurdów. Chodzi po prostu o to, że Ankara chciałaby, aby niektóre z kurdyjskich formacji Rosja uznała za terrorystyczne, bo wspólna akcja może w znacznym stopniu osłabić ich potencjał wojskowy.

Na razie wysiłki Ankary nie kończą się powodzeniem, co skutkuje, m.in. cierpkimi uwagami tureckiego prezydenta pod adresem Rosjan oraz delikatna presja ekonomiczną polegającą na przetrzymywaniu (czasem trwającym tygodnie) tankowców wiozących rosyjską ropę przed tureckimi cieśninami. Ale nie tylko, również takimi wystąpieniami jak niedawne przemówienie tureckiego ambasadora z okazji 5 rocznicy aneksji Krymu, kiedy powiedział on, że „Turcja nie uznała i nie uzna bezprawnej aneksji” półwyspu.

Rosja, jak się wydaje, zaczęła właśnie kolejna fazę swej syryjskiej przygody. Ma zamiar dążyć do stopniowego wypierania swych dotychczasowych sojuszników. Ani obecność Iranu, ani Turcji w dłuższej perspektywie nie jest jej potrzebna. Również i z tego powodu, że nie chce łożyć środków na odbudowę zniszczonego wojna kraju. Do tego potrzebne jej są pieniądze Zachodu. I Zachód je ma, a nawet nie można wykluczyć, że będzie skłonny je inwestować. Ale najpierw wpływy Iranu muszą w Syrii ulec znacznemu ograniczeniu, a najlepiej wyparciu. Pozostałe państwa świata arabskiego, z Arabią Saudyjską, na czele też mogą zaangażować się w odbudowę Syrii, ale na tych samych warunkach. Rosja zostałaby wówczas jedynym gwarantem pozycji Asada, trudno się zatem dziwić, że nie ma on na to większej ochoty.

Izraelczykom, którzy dobrze się z Moskwą rozumieją, również zależy na takim rozwoju wydarzeń. I nie chodzi tylko o wpływy emigrantów z Rosji w Izraelu, wcale nie małe, bo w wielu miejscach w tym kraju rosyjski słyszy się na ulicach. Nie chodzi też o to, że Izrael wznosi pomniki miłe sercu Rosjan, jak np. upamiętniający ofiary blokady Leningradu. Mają też jeszcze jeden wspólny interes – wspólną narrację na temat historii II wojny światowej, w której Żydzi są jedynymi ofiarami, Rosjanie jedynymi wyzwolicielami a środkowoeuropejscy współpracownicy nazistów (broń Boże nie Niemców!) jedynymi sprawcami. Coraz częściej w ten negatywny kontekst wpisywana przez obydwie strony jest Polska. Bo i obie strony mają w tym swój interes – Rosjanie po to aby zszargać nam reputację i w ten sposób osłabić twarde stanowisko części Unii Europejskiej wobec Moskwy, a Izrael ma tych interesów więcej, ale o tym ostatnio w Polsce sporo się pisało.

Innymi słowy, Konferencja Warszawska, zakończyła się sukcesem, bo siły antyirańskie zostały wzmocnione i być może pozyskały do współpracy Moskwę. Czy jest to sukces dla Polski? To już zupełnie inna kwestia.

 



tagi:

MarekBudzisz
1 marca 2019 08:48
9     1822    8 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

maciej-kazimierz @MarekBudzisz
1 marca 2019 10:25

Dziękuję za artykuł. Polityka bliskowschodnia, a ściślej lewantyńska jest bardzo skomplikowana i bywa w niej dużo nieoczekiwanych zmian akcji. Media rosyjskie (i to te popularne) relacjonują ją dosyć szeroko, ale oczywiście stronniczo. Pewnie Pan o tym pisał, ale warto przypomnieć, że Netanjahu jeździł do Moskwy często w zeszłym roku, także w czasie zwiększonego napięcia między Rosją a USA. Być może dogadali się, albo zaraz dogadają w sprawie podziału wpływów w Syrii, a kiedy to się stanie należy oczekiwać jakieś zmiany sojuszy wśród pozostałych graczy.

zaloguj się by móc komentować

Maryla-Sztajer @MarekBudzisz
1 marca 2019 10:48

Właśnie od dziś do 8 marca mamy manewry NATO na Morzu Czarnym

.

 

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @Maryla-Sztajer 1 marca 2019 10:48
1 marca 2019 11:45

W dodatku gorąco w Kaszmirze,wzajemne bombardowania,dwa indyjskie myśliwce zestrzelone przez Pakistan.

zaloguj się by móc komentować

manama1 @MarekBudzisz
1 marca 2019 11:57

2 sierpnia 18 Rosjanie efektywnie  "dołączyli" do wojsk UN a  27 II 19 mosiweksi sputnik podał że "nowe prawo zaproponowane w dwóch Izbach Kongresu we środę  (wlaśnie 27 II 19) wzywa do uznania  izraelskiej władzy  (sovereignty) nad Wzgórzami golan". 

Jest też kontracja  - przed 4 dni-  posza w swiat informacja że Żydzi zakopują odpady nuklearne na na Wzgórzach Golan.

 

Jest pytanie o rolę. Polski w tym wszystkim, ktora -jak wiadomo -wycofała swoje wojska ONZ ze wzgórz Golan -robia cjakby tym posunieciem miejsce Rosjanom.

zaloguj się by móc komentować

darkforce @MarekBudzisz
1 marca 2019 12:45

świetna analiza.Więcej takich. A Polska? Sojusznikami naszego strategicznego przyjaciela są: nasz strategiczny obrońca i ewentualny agresor,  uważany za największe zagrożenie. I w tej sytuacji mamy spać spokojnie? Widzimy też że wszyscy uczestnicy to wytrawni gracze. A rządzący Polską? Wiecznie poszukują przyjacół, i wyłącznie taką narracją dysponują. Zasmarkane przedszkolaki. Jestem ciekaw czy kiedykolwiek usłyszymy z ust ,,naszych" ,,wodzów" jasno określone nasze interesy, zagrożenia dla nich oraz sposoby na ich realizację. Przypomina mi to stary żydowski dowcip: jak się sprawuje twój nowy zięć? byłby ok, ale nie umie grać w karty i pić gorzały.- No to masz dobrego zięcia. -Ale on i gra i pije!

zaloguj się by móc komentować

LES @MarekBudzisz
1 marca 2019 20:25

Tytułem uzupełnienia :

2017 rok , import z Izraela do Polski ok 0,2  % całosci , eksport z Polski do Izraela 0,3 % (ok 1,5 miliarda złotych );

-http://www.mapa.kuke.com.pl/izrael.html

"Trump spotka się 16 lipca z Putinem w Helsinkach. USA chcą zawrzeć układ z Rosją eliminujący Iran z gry. Dla Rosjan, którzy tylko pozornie są sojusznikiem Iranu, to korzystne rozwiązanie. Nad zmontowaniem antyirańskiego układu od dawna pracuje też Izrael i Arabia Saudyjska. Natomiast Europa nie chce rezygnować ze współpracy gospodarczej z Iranem, a Polska znajduje się coraz bardziej pod ścianą i może być w tej rozgrywce największym przegranym     (...)   Po pierwsze, na zniesieniu sankcji nałożonych na Iran skorzystały nie USA, ale Europa (w tym - co warto podkreślić od razu – również Polska). Tymczasem dla USA Iran jest potencjalnym konkurentem na rynku energetycznym   (...)     Izrael w Iranie widzi największe zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa i dąży do zniweczenia strategicznego projektu stworzenia tzw. "szyickiego półksiężyca". Znów warto podkreślić, że projekt ten ma nie tylko militarny wymiar, ale również, a może przede wszystkim, gospodarczy. I w tym kontekście byłby on korzystny dla Europy, w tym również dla Polski  (...)  Po zniesieniu sankcji obroty handlowe polsko-irańskie gwałtownie wzrosły w 2016 r. choć dalszy rozwój tego trendu zahamowała antyirańska polityka Trumpa. W 2016 r. byliśmy jednak znaczącym  i perspektywicznym graczem w Iranie. Nasz import z Iranu był wprawdzie 10 razy mniejszy niż francuski, ale tylko dwukrotnie mniejszy niż rosyjski. Rósł również nasz eksport do Iranu, a Ministerstwo Rozwoju prognozowało wzrost obrotów do 1 mld USD. Import z Iranu obejmował przede wszystkim ropę, którą Iran, by odzyskać rynki, zaczął sprzedawać po cenach dumpingowych (co było kolejnym uderzeniem w Rosjan, bo to z rosyjską ropą na polskim rynku rywalizuje irańska). W sierpniu 2016 r. do Grupy Lotos trafiło 300 tys. ton irańskiej ropy a w kwietniu 2018 r. 130 tys. ton ropy otrzymał Orlen. Warto przy tym zwrócić uwagę, że tankowiec płynący z ropą dla Lotosu nie mógł przepłynąć Kanału Sueskiego. Gdyby istniał szlak transportowy Iran-Morze Śródziemne, to sytuacja byłaby znacznie prostsza."

-https://www.defence24.pl/antyiranski-pakt-trumpa-i-putina-polska-najwiekszym-przegranym

Polecam powyższy artykuł w całości . Wybrałem tylko  z niego parę tez   "polemicznych " wobec twierdzeń zawartych w artykule Marka Budzisza. Generalnie w artykule Witolda Repetowicza sa  nieco szerzej omówione stosunki irańsko-rosyjsko-izraelski i  nasze interesy na Bliskim Wschodzie , bo okazuje się , że takie rzeczywiscie istnieją i nie polegają tylko  na dawaniu dupy Izraelowi .

Zaczynam domyślać się , że Asad żyje jeszcze tylko dzięki Iranowi . Sadam i Kadafi , którzy polegali tylko na Rosjanach dawno nie żyją .

zaloguj się by móc komentować

Caine @DYNAQ 1 marca 2019 11:45
1 marca 2019 20:33

Idą wybory w Indiach. Po krwawym zamachu na lokalne ORMO, indyjskie samoloty wyleciały zbombardować ugór głęboko w Pakistanie. Rozpoczęła sie kanonada na ziemi i w powietrzu. W powstałym zamieszaniu Hindusi stracili jeden samolot i jeden helikopter. Finalnie obie strony ogłosiły zwycięstwo, po cichu zwrócono jeńców i liżą rany.

 

Setki zabitych terrorystów, spadające garściami samoloty, wojska nuklearne w gotowości i mobilizację wojsk można potraktować jako element lokalnego folkloru bez punktów stycznych z rzeczywistością.

zaloguj się by móc komentować

DYNAQ @Caine 1 marca 2019 20:33
1 marca 2019 22:40

To i chwała Bogu.

zaloguj się by móc komentować

Grzeralts @darkforce 1 marca 2019 12:45
2 marca 2019 08:15

Polska nie jest żadnym partnerem do sojuszy, a jedynie wykonawcą ustaleń tych, którzy sojusze zawierają. W pewnym zakresie może być wykonawcą świadomym i mającym jakiś tam głos w swojej sprawie lub całkowicie biernym i bez jakiegolkolwiek prawa głosu. Twardą wersją tej drugiej opcji jest likwidacja Polski jako bytu politycznego.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować