O rosyjskiej „maskirowce”, czyli, o co może chodzić w projekcie North Stream 2.
Warto obserwować, co się dzieje z kursem rubla, bo to jeden z najlepszych markerów pozwalających zorientować się jak wyglądają rzeczywiste nastroje wśród rosyjskich „kapitanów przemysłu”. Przedwczoraj (22 sierpnia) rubel zaczął tracić wobec dolara i euro już od samego rana. Analitycy wskazywali, na dwie zasadnicze przyczyny takiego zachowania rosyjskiej waluty. Otóż Bank Centralny na początku tygodnia wznowił politykę skupowania z rynku walut wymienialnych, mimo że jeszcze w ubiegły piątek informował o czasowym zaniechaniu tej polityki. Dodatkowo, na rynek przeniknęła informacja, że zapasy złota, zgromadzone przez Bank Centralny są na rekordowym poziomie. Wszystko to razem ocenione zostało dość jednoznacznie – otóż władze za wszelką cenę dążą do zwiększenia rezerw przygotowując się na nadejście jeszcze gorszych, niźli obecnie czasów.
W efekcie o godzinie 20.00 czasu miejscowego kurs euro podniósł się o 1 rubla, a wobec dolara o 1,3 rubla, chwilami przebijając psychologiczną barierę 69 rubli za 1 dolara. Analitycy dostrzegli, że najsilniejsza przecena miejscowej waluty miała miejsce ok. godziny 18.50, kiedy to minister rozwoju gospodarczego zapowiedział, że jego resort w najbliższym czasie skoryguje prognozy dla rosyjskiej gospodarki. Trzeba pamiętać, że resort ministra Orieszkina już w czerwcu przeprowadził operacje korygowania (czytaj obniżki) wskaźników i powtórzenie tej operacji raptem po upływie dwóch miesięcy nie świadczy dobrze o kondycji i perspektywach rosyjskiej gospodarki. W pierwszej kolejności minister odnosił się do prognoz swego resortu dotyczącego kursu waluty. Przypomnijmy, że w czerwcu zakładano, że na koniec roku dolar kosztował będzie 61,7 rubla, na koniec 2019, 63,8 rubla a na koniec 2020 – 64,1 rubla. Jak widać, władze zamierzały osłabić kurs rosyjskiej waluty, bo w dłuższej perspektywie wpływa to korzystnie na konkurencyjność eksportu, ale tempo słabnięcia rubla jest obecnie zbyt wielkie, co grozi zarówno powrotowi inflacji, jak i niebezpiecznym zawirowaniom na rosyjskim rynku bankowym. Przy okazji Orieszkin napomknął, o rekordowym wycofywaniu się zachodnich inwestorów z rosyjskiego rynku finansowego, co też nie sprzyjało uspokojeniu sytuacji. Informacje te potwierdza ostatni raport analityków Reiffeisenbanku, którzy szacują, że z rachunków korporacyjnych od początku kwietnia wycofano 17,3 mld dolarów, czyli 6,5 % wszystkich lokat firm w walutach wymienialnych (wliczając w to też firmy rosyjskie). Dodatkowo na rynek dotarła informacja, że władze Banku Centralnego chcą zaostrzyć kryteria transferu walut przez obecne w Rosji spółki – córki zachodnich banków. Wszystko to zinterpretowane zostało jako pogarszające się perspektywy dla rosyjskiej waluty i stąd spadki.
Jeśli idzie o zapowiedzi ministra Orieszkina na temat perspektyw rosyjskiego PKB, to coraz większa grupa występujących w rosyjskich mediach ekspertów jest przekonana, że w gruncie rzeczy przygotowują one kraj do nadchodzącej w 2019 roku recesji. Tym bardziej, że rozkręcająca się wojna handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Chinami doprowadzić może do spowolnienia światowej gospodarki, co dla Rosji, eksportera surowców jest zjawiskiem groźnym.
Spadki na rosyjskiej giełdzie walutowej są też efektem ogólnego poczucia braku stabilności na światowym rynku, a szczególnie obaw o to jakimi sankcjami Amerykanie obłożą rosyjskie firmy. Szczególnie mocno spadały ostatnio kursy rosyjskich banków kontrolowanych przez państwo – kurs akcji WTB osiągnął najniższy poziom od 2014 roku, a największy rosyjski bank – Sbierbank, zwłaszcza po tym jak poinformował, że na osłabieniu tureckiej liry straci miliard dolarów, musiał pogodzić się z tym, że jego akcje osiągnęły najniższy od roku poziom. Jednym słowem rynek jest rozchwiany i podatny na plotki, pogłoski i histeryczne zachowania – uważają obserwatorzy. Mimo, że ostatnie amerykańskie sankcje zapowiedziano przed kilkunastoma dniami i następnych nie można spodziewać się na dniach, to każde pogłoski w tej materii wywołują nerwowe reakcje. Przedwczorajszą wypowiedź prezydenta Putina, który po spotkaniu z prezydentem Finlandii w Soczi powiedział, że „liczy na to, że Stany Zjednoczone zrozumieją, że polityka nakładania sankcji jest nieefektywna, zwłaszcza jeśli chodzi o taki kraj jak Rosję” odczytano jako zapowiedź, że sankcje jeszcze potrwają i to wcale nie krótko.
W efekcie, dążąc do uspokojenia sytuacji na rynku walutowym wczoraj (23 sierpnia) rosyjski Bank Centralny poinformował, że wstrzymuje operacje skupu walut wymienialnych z rynku. A dodatkowo, pojawiły się niemal natychmiast oferty sprzedaży dużych pakietów walut, co odczytano jako rozpoczęcie, choć po cichu, polityki interwencji. Według deklaracji płynących z Banku Centralnego skupowanie walut wstrzymano na miesiąc. Działania te doprowadziły do tego, że rubel wczoraj i dziś rano odrobił część strat.
Nie zmienia to jednak faktu, że sytuacja na rynku jest nerwowa i reaguje on na wszystkie informacje dotyczące sytuacji międzynarodowej a rosyjskie władze muszą liczyć się nawet z wybuchem paniki.
Znacznie zmniejsza to skłonność Moskwy do udzielania pomocy finansowej zaprzyjaźnionym państwom. Mógł się o tym przekonać białoruski prezydent Łukaszenka, który wczoraj prowadził z Putinem rozmowy w Soczi. Ich efekt nie jest znany, ale na podstawie przecieków i już zapadających decyzji można oceniać, że w gruncie rzeczy nic nie uzyskał. Mińsk zwracał się do Moskwy o udzielenie pożyczki w wysokości 1 mld dolarów, po to aby móc spłacić kredyty, których terminy spłaty przypadają w tym roku. Dodatkowo, jak argumentowały rosyjskie media, przedmiotem sporu między Mińskiem a Moskwą była nieoficjalna zapowiedź zmiany rosyjskiego ambasadora na Białorusi. Miał nim zostać Michaił Babicz, który uchodzi za zwolennika twardego kursu wobec republik postsowieckich. Ten wywodzący się z KGB rosyjski urzędnik jest człowiekiem „do zadań specjalnych”. Warto przypomnieć, że w latach 2003 – 2004 stał na czele rządu Czeczenii, potem kierował rosyjskimi pogranicznikami i był członkiem rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, która podejmowała decyzję o aneksji Krymu. Z tego właśnie powodu Kijów odmówił zgody, kiedy w 2016 Babicz miał zostać rosyjskim ambasadorem na Ukrainie. Nieoficjalne negocjacje z Mińskiem w sprawie nominacji dla niego ciągnęły kilka miesięcy, ponoć, białoruskie władze były przeciwne, ale teraz wszystko jest już jasne. Dziś rano prezydent Putin podpisał nominacje dla niego. A na dodatek otrzymał nie tylko funkcje ambasadora Rosji w Mińsku, ale również specjalnego pełnomocnika rosyjskiego prezydenta dla rozwoju relacji handlowych i ekonomicznych z Białorusią. A te ostatnie, z punktu widzenia Mińska wyglądają źle i perspektyw poprawy nie widać, będzie tylko gorzej. Wprowadzone wiosną ograniczenia dla importu białoruskiego mleka do Rosji w większej części pozostają nadal w mocy. Doprowadziło to do sytuacji dość nieoczekiwanej. Otóż związek rosyjskich producentów słodyczy zwrócił się z oficjalnym listem do wicepremiera Siulianowa, odpowiadającego w rosyjskim rządzie za blok gospodarczy z prośbą aby „coś z tym zrobić”, bo jeśli polityką ograniczeń nie ulegnie zmianie, to już pod koniec roku w Rosji będzie brakowało mleka w proszku i nie będą oni w stanie produkować.
Mińsk jest tez bardzo zaniepokojony zapowiedzianą reformą rosyjskiego systemu opodatkowania eksportu węglowodorów polegająca na nałożeniu jednolitego podatku na producentów, niezależnie od tego czy ropa jest eksportowana czy przetwarzana w Rosji. Jej skutki mogą być dla białoruskiej gospodarki niezwykle bolesne, bo w pozbawią jest znaczącej części dochodów z przetwórstwa tanio kupowanej rosyjskiej ropy. Może dlatego, jak zauważyli rosyjscy dziennikarze białoruski prezydent po rozmowach z Putinem wyglądał na bardzo zmęczonego i niezadowolonego. Argumentują oni, że chyba niewiele albo zupełnie nic nie uzyskał, skoro zrezygnował z zapowiedzianej już wcześniej wspólnej z Putinem wyprawy na turniej sambo, czym musiał sprawić znanemu miłośnikowi judo (sambo jest mieszaną rosyjską formułą łączącą elementy judo i zapasów), prezydentowi Rosji, sporą przykrość.
Rosyjskie media zauważyły tez, że Łukaszenka w krótkiej, 10 zdaniowej wypowiedzi po zakończeniu spotkania z Putinem w Soczi aż 8 razy użył, opisując wzajemne relacje, sformułowania „problemy”.
Jeśli myślimy o Białorusi, to trzeba na chwilę, wrócić do ostatniej wizyty Putina w Niemczech. W Polsce wiele uwagi poświęca się możliwości zbliżenia między Moskwą w Berlinem, co jest zupełnie zrozumiałe w obliczu wyraźnie anty- atlantyckiego skrętu polityki niemieckiej (choćby biorąc pod uwagę propozycje niemieckiego ministra spraw zagranicznych wyrażone w ostatnim artykule opublikowanym w Handelsblatt), a na to jak taka współpraca może wpłynąć na sytuację Mińska zupełnie nie zwraca się uwagi. Pisze o tym znana rosyjska dziennikarka Julia Łatynina, warto więc jej wywodom poświęcić nieco uwagi. Otóż w 100 % zgadza się ona z poglądem, że projekt North Stream 2 jest przedsięwzięciem geopolitycznym, nie zaś ekonomicznym. Z punktu widzenia Rosji nie ma on większego sensu, dla akcjonariuszy Gazpromu też nie jest zbyt lukratywny. W jej opinii nawet straty Ukrainy z tytułu zamknięcia czy znacznego ograniczenia rosyjskiego tranzytu gazu, szacowane na około 2 mld dolarów, nie są na tyle dojmujące, aby Zachód nie był w stanie równoważyć tego posunięcia. Anty-ukraińska broń gazowa okazała się bronią jednorazowego użycia, a teraz i tak Kijów kupuje całość swego zapotrzebowania na gaz korzystając z zachodniego rewersu. Oczywiście jej zdaniem, cały projekt obliczony jest na związanie z Moskwą Berlina. Tylko po co, zastanawia się dziennikarka? I zwraca uwagę, że już zmiana systemu opodatkowania eksportu rosyjskich węglowodorów kosztowała będzie Mińsk stratę ok. 3 mld dolarów, czyli 5 % lokalnego PKB. A jeśli dodać do tego wyłączenie będącego w 100 % własnością Gazpromu gazociągu przecinającego Białoruś? Dziś nie jest to możliwe, bo taki ruch musiałby się równać zmniejszeniu dostaw na Zachód, a Moskwa ani nie chce, ani nie może tego robić, ale po otwarciu North Stream 2 będzie można i zaopatrywać odbiorców w Niemczech i utrzymać tranzyt przez Ukrainę. Tylko jak na tym wyjdzie Mińsk? Trzeba brać pod uwagę, że całość infrastruktury gazowej na Białorusi kontroluje dziś Gazprom, chodzi nie tylko o instalacje przesyłowe, ale również linie wewnętrzne, w tym i zaopatrujące ludność. Organizacja rewersu w takich warunkach będzie niezwykle, jej zdaniem trudna, jeśli w ogóle możliwa. I wówczas, po powstaniu North Stream 2, gazociąg stanie się bronią, tylko, że nie wymierzona w Ukrainę, ale w Białoruś. Państwo kulturowo bliskie Rosji, którym rządzi starzejący się dyktator o los, którego nikt w Europie nie będzie się troszczył. Takie, które przecież dziś tworzy z Rosją jedno związkowe państwo. Wystarczy tylko „pogłębić integrację”, a nawet będzie można doprowadzić do jej pełnego wymiaru, czyli inkorporacji. I problem kolejnej kadencji Putina też się przy okazji rozwiąże, bo przecież zapisy konstytucyjne przestaną obowiązywać skoro powstanie nowe państwo. A przy tym Rosja rozwiąże sporo swoich problemów – i te związane z depopulacja, i ze zbliżaniem się NATO do jej granic i z zaopatrzeniem w żywność, i z możliwością usadowienia się Chin przy swojej zachodniej granicy. Czyżby, zatem w całym projekcie North Stream 2 chodziło o coś zupełnie innego niźli myśli świat? Pamiętajmy, że Rosjanie są mistrzami świata, jeśli chodzi o „maskirowkę”.
tagi:
|
MarekBudzisz |
24 sierpnia 2018 12:09 |
Komentarze:
![]() |
marek-natusiewicz @MarekBudzisz |
24 sierpnia 2018 14:09 |
A tle "przesmyk suwalski"...
![]() |
Krzysztof5 @MarekBudzisz |
24 sierpnia 2018 14:10 |
Czyżby, zatem w całym projekcie North Stream 2 chodziło o coś zupełnie innego niźli myśli świat?
![]() |
gorylisko @MarekBudzisz |
24 sierpnia 2018 14:11 |
panie kolego, mała uwaga ;-) niema czegoś takiego jak giełda walutowa...jest rynek walutowy, giełdy sa tylko jego fragmentem... ściślej powinno się mówić o tym, że w Moskwie, czy gdzie indziej płacono za dolca/ojro tyle a tyle...
![]() |
mooj @MarekBudzisz |
24 sierpnia 2018 14:17 |
I nie czym innym, jak możliwością większych nacisków na Białoruś po uruchomieniu NS2, nasze prostesty były uzasadnione. Mam nadzieję, tzn tak to rozumiałem. Ewentualne jakaś infrastruktura kładziona przy okazji, obok gazociągów, przykrywana rurą (militarna? IT? jakieś rozpoznanie blokujące Bałtyk ew. więcej niż tylko blokujące rozpoznaniem)
Na przejęciu dostaw gazu na Ukrainę Polska może "tylko" zarobić (przy gwarancjach eksportera LNG lub prościej - przy pobieraniu opłat od sprzedawcy). Nie jest to groźne, a wręcz wskazane (pozostałe plusy to m.in. mniejsza konkurencja dla producentów nawozów, sfinansowanie infrastruktury dla hubów sięgąjących nie tylko Ukrainy). I to jest w dużej mierze zbieżne, z tym jak producent LNG może wejść na rynek i rozwijać się przed 15-20 lat. Ale niestety: Rosja, Niemcy etc postanowiły, że UKR będzie nadal odbierać rosyjski surowiec. Wielka szkoda.
Zmniejszenie marż białoruskich na rosyjskiej ropie, to także plus. To są dobre, nowoczesne zakłady produkujące i sprzedające na rynkach, gdzie my możemy być w większej skali obecni, a nie jesteśmy, bo przy tych warunkach nabywiania surowca i sprzedaży produktów - nie ma jak się wcisnąć.
Jeśli Rosjanie odetną Białorusinów i błyskawicznie zapewnimy alternatywę (mało prawdopodbne, także z technicznych przyczyn) - wygrywamy wszystko. Rozmawiamy i z USA i z Chinami z innej pozycji (wtedy reprezentując i białoruskie interesy), cieszymy się z bufora etc
Minus i to olbrzymi, to potencjalna "możliwość" tj granie rurą (oraz kilkoma innymi czynnikami) - najbardziej prawdopodobne. Nie odcinają, a odkręcają i przykręcają zawory, śruby, dociskają kiedy potrzeba, negocjują nie wspólne OPK, a stacjonowanie tuż pod granicami RP 100-200 tysięcy z ciężkim sprzętem (odpłatnie, barterowo za gaz, ropę, odbiór przerobionej ropy, cła, koncesje na sprzedaż). Wtedy jest jak jest do tej pory: my nie oferujemy Białorusi nic, nikt nie inwestuje bo po co, tylko stawka wyższa (np jest umowa na bazy "potencjalne, niezasiedlone, w przyszłości do realizacji", nierealizowana, spełniająca się "tylko" jako zagrożenie w postaci formalnej zgody białoruskiej na wjazd Rosjan w każdej chwili i wypełnienie kontraktu). Za taką opcje "call" trudno podjąc działania
![]() |
mooj @MarekBudzisz |
24 sierpnia 2018 14:22 |
PS ja bym to mleko w proszku wziął natychmiast, całość i nawet na zerowej marży puścił do Chin. Tylko by dać po nosie "cukiernikom rosyjskim". Jak nie w proszku, to maśle, obojętnie. Ale już, na cito, nawet do rezerw, płacąc gotówką przy odbiorze:)
![]() |
stanislaw-orda @mooj 24 sierpnia 2018 14:17 |
24 sierpnia 2018 14:58 |
dlaczego przechodzi sie do porządku nad ewentualnoscioą, ze inkorporacja Białorusi do FR może nie byc wyłącznie planem rosyjskim, ale równiez i białorouskim.
Zakłada się bowiem oto, głownie na bazie myślenia życzeniowego oraz fobii antyerosykskich, że na tej inkorporacji zależy wyłącznie FR.
A może jednak nie wyłacznie FR.
No bo jaką alternatywę będzie miała Białoruś? Inkorporację z Polską?
To zapytajcie o to prominentnych graczy politycznych i gospodarczych na Białorusi
![]() |
mooj @stanislaw-orda 24 sierpnia 2018 14:58 |
24 sierpnia 2018 15:09 |
Pytasz dlaczego ja zakładam? Czy jakieś "czynniki zakładają"?
Nie wiem czy ktoś zakłada i bada czyj projekt i co znaczy "białoruski" w znaczeniu "nie tylko rosyjski".
Ja nie zakładam, wręcz przeciwnie - zakładam, że dla zrównoważenia rosyjskich ofert musimy coś Białorusi przedstawić poza tradycją i duchemi odległą przyszłością. To jest ewidentne, argument jak za Kuklińskiego - teraz ta pustynia może być 300-500 kilomterów bliżej Smoleńska niż w latach 80, jeśli 100-200 tysięcy Rosjan ze sprzętem wjedzie - ale na już. Czyli widzę, że nie tylko ponad głowami Białorusinów należy rozmawiać, ale właśnie do Białorusinów mających różne opcje kierować oferty.
Ale..o inkorporacji (także przez Rosję) nie pisałem i nie sądzę, by włączenie Biaorusi było w rosyjskim interesie. Taniej, wygodniej, bezpieczniej, czyściej będzie osadzić nowego biaoruskiego przywódcę. Przy naszych oklaskach, że nadszedł tego strasznego dyrektora kołchozu.
![]() |
stanislaw-orda @mooj 24 sierpnia 2018 15:09 |
24 sierpnia 2018 15:37 |
ja zrozumiałem , że przede wszystkim inkryminowane załozenie przyjmuje Autor notki, a reszta komentatorów nie wychodzi poza narzuconą przez niego konwencję opisu motywów.
Odpisałem pod twoim komentarzem, gdyż w nim waśnie skumulowała się podobna narracja.
PS
Jakiego rodzaju oferty mielibyśmy do zaproponowania Białorusi, które byłyby konkurencyjne wobec rosyjskich?
![]() |
mooj @MarekBudzisz |
24 sierpnia 2018 15:56 |
Co na miejscu Białorusinów bym rozważał zamiast 100-200 tysięcy sołdatów (co jest nieuchronne moim zdaniem),energetyczny bat wiszący i nieuregulowane cła i podporządkowanie interesom rosyjskim w ew. negocjacjach z Chinami (czyt. sprzedaż Białorusi Chińczykom przez Rosjan, gdy sukces Jedwabnego Szlaku)
Sprawne państwo, unię celną (niekoniecznie pełną), dostęp do rynków (w tym zbytu, oficjalnie rynku pracy na niegorszych niż dla Ukraińców warunkach, ochronę interesów, wyjście na morza via Gdańsk i na region via hub), bezkarność (poza b. wyjątkowymi przypadkami) wierchuszki, gwarancje kredytowe w pewnym zakresie, kapitał (np do współkontoli petrochomii) no i ...analogiczny do 100-200 tysięcy sołdatów z cięzkim sprzętem argument. Plus oczywiście zdjęcie czarnego scenariusza pustyni poatomowej (brak baz , więc brak reakcji na ruch wojska). Ew. wspólna energetyka na ter. Białorusi.
Świecidełka też, bo to konieczne, jakieś rady, ciała konsultacyjne, film o Grunwaldze (a lepiej przebijający Grunwald o Orszy), etc
A i zmiana Godła RP z czysto koronnej na uwzgl. Pogoń mnie nie zaboli
![]() |
mooj @mooj 24 sierpnia 2018 15:56 |
24 sierpnia 2018 16:12 |
źle podpięty post, przepraszam, Stanisławowi w odpowiedzi miało być
..i 20% miejsc w Senacie Wolnego Miasta Królewca dołożę:)
![]() |
stanislaw-orda @mooj 24 sierpnia 2018 16:12 |
24 sierpnia 2018 20:26 |
no i jeszcze wypadałoby dołożyć Niderlandy
![]() |
mooj @stanislaw-orda 24 sierpnia 2018 20:26 |
24 sierpnia 2018 20:44 |
Kpij, kpij - jak Białoruś nie z Rosją, to Kaliningradu więcej niet, więc jeśli na skutek decyzji Białorusi to partycypować we fruktach muszą. I takie 20% w wolnym, wspólnie zarządzanym (być może nie tylko z Polską) to tanio.
![]() |
MarekBielany @MarekBudzisz |
24 sierpnia 2018 21:45 |
North Stream
Nord Strom
Nord Stream
Czy to jest to samo ?
P.S.
2
![]() |
tomciob @MarekBudzisz |
24 sierpnia 2018 23:33 |
Witam.
Białoruś ze swoimi 5 mld dolarów rezerw budżetowych będzie dla Rosji na pewno znaczącym wzmocnieniem gospodarki. Rozumiem, że Łukaszenko już wyraził zgodę na rosyjską "inkorporację?" A co ze stanowiskiem UE i jej propozycjami dla Białorusi? No i do tego jak "inkorporacja" Białorusi może rozwiązać problem depopulacji albo agresywnej polityki Chin na granicy z Rosją? Do tego czy mi się wydaje ale w Niemczech stacjonują wojska amerykańskie, a na zapowiedź wycofania amerykańskiej broni atomowej z Niemiec kanclerz Merkel zareagowała objawami lekkiej paniki. Dość sporo dzisiaj w notce dziwnych konkluzji na końcu, natomiast część opisowa stanu rubla i nerwowej sytuacji wokół wartości rubla moim zdaniem trafna i ciekawa. NS2 to zdecydowanie projekt geopolityczny tak jak NS1 od początku do końca. W poprzedniej notce mieliśmy sugestię, że Rosja będzie musiała NS2 sfinansować sama ze względu na amerykańskie sankcje dla firm zaangażowanych w jego budowę. Ostatnio zaś pojawiła się ciekawa informacja o tym, że Credit Suisse zamroził spore kwoty rosyjskich oligarchów objętych sankcjami USA
a więc presja amerykańska na Rosję rośnie, a ostatnia wizyta Junckera w USA świadczy o tym, iż to raczej Europie zależy na dobrych stosunkach ze Stanami, a nie odwrotnie. Wchłonięcie Białorusi nic albo niewiele daje Łukaszence bo Rosja to zdecydowanie silniejszy "partner," który może ale nie musi zavwarantować mu trwania przy władzy natomiast propozycje Europejskie ( cóż to jest 2 mld dol. dla MFW) mogą stanowić dla Łukaszenki szansę. I w tym sensie nie NS2 jest głównym problemem politycznym w relacjach europejskich ale wybór i decyzja prezydenta Białorusi poddanego poważnej presji. Wcale nie uważam, że Rosji taka presja na Łukaszenkę jest na rękę. A co jak wybierze kierunek proeuropejski? Wjadą militarnie na Białoruś bez jej zgody? Trudno mi to sobie wyobrazić ale wyobraźnie mam słabawą więc może jest to możliwe.
Dziękuję za notkę i pozdrawiam
![]() |
Paris @Krzysztof5 24 sierpnia 2018 14:10 |
25 sierpnia 2018 22:44 |
Wie Pan...
... z tego Radziejewskiego to taki komentator-obserwator - jak z koziej d**y trAba !!! Tego belkotu popartego "wynurzeniami" Janka-Marii Rokity nie da sie czytac, a co dopiero sie do niego odnosic... a "slup" SKANDALISTA Macron to niech sobie pogada do swojego pieska... moze go wyslucha.
![]() |
Paris @MarekBudzisz |
25 sierpnia 2018 23:10 |
Mnie Panie Budzisz...
... cieszy info, o mozliwym zalamaniu sie rynku slodkosci w Rosji, w Moskwie... jest szansa, ze "krol czekolady" Poroszenko z Ukrainy pojdzie z torbami... chociaz w natloku tych sprzecznych info, paniki i histerii albo zwyklych plot poratuja ich Franki... oni maja niebywaly nadmiar mleka w proszku z Chin...
... i tym nadmiarem wykanczaja farmerow we Francji. Nie ukrywam, ze dla mnie, dla naszych rolnikow to by byla dobra wiadomosc... krowy gora !!!
![]() |
tomciob @tomciob 24 sierpnia 2018 23:33 |
27 sierpnia 2018 22:30 |
Z tą Julią/Juliją Łatyniną to jest jednak pewien problem. Niby na emigracji od 2017 ale publikuje w "Nowej Gazecie," niby "niepokorna, a pracuje w "Echu Moskwy" pierwszym prywatnym radio po zmianach pierestrojkowych z koncesją nr 1. Trudno ją uznać za dziennikarkę niezależną i uwierzyć, że w Rosji można mieć jakieś własne nieoficjalne poglądy różne od kremlowskich, jednak jak donosi portal www.zw.lt w jej artykule w Nowej Gazecie znalazło się parę ciekawych i zaskakujących stwierdzeń, m.in. cytuję:
"Przytacza ona dwie negatywne opinie specjalistów na temat Nord Stream 2. Rosyjsko-amerykański analityk Alexander Fak został kilka miesięcy temu zwolniony z firmy inwestycyjnej Sbierbank-CIB, gdy w raporcie na temat Gazpromu skrytykował projekty koncernu. Ocenił, że powstają one nie w interesach akcjonariuszy, a podwykonawców tych projektów.
Kilka dni temu znany analityk rynku gazowego Michaił Krutichin nazwał Nord Stream 2 „absolutnie zbędnym” projektem, o którym z góry było wiadomo, iż jest nierentowny. „Motywacje były dwie: ukarać Ukraińców, pozbawiając ich tranzytu, oraz dać możliwość dorobienia się podwykonawcom, którzy go budują” – powiedział Krutichin.
„Nic lepiej niż +geopolityka+ nie pozwala uzasadniać łapówek i nieopłacalnych ekonomicznie projektów. (…) Budujemy nieopłacalne gazociągi, by mieć możliwość prowadzenia wojen hybrydowych lub też prowadzimy wojny hybrydowe po to, by potem uzasadnić chęć budowania nieopłacalnych gazociągów” – podsumowuje Łatynina".
Źródło: link
Trudno podejrzewać "Nową Gazetę" o własne zdanie i sprzyjanie kontrowersyjnym dla Kremla poglądom, a jednak. Skoro ogromny kapitał rosyjskich oligarchów dziwnym trafem podróżuje z Rosji na Zachód to ten kapitał skądś musi się brać. I powiedzenie tego otwartym tekstem w gazecie wydawanej w Rosji jednak szokuje.
Pozdrawiam