-

MarekBudzisz

Koszta rosyjskiej polityki wstawania z kolan.

Media informują, że rosyjskie lotnictwo rozpoczęło bombardowanie pozycji sił opozycyjnych wobec syryjskiego dyktatora w prowincji Idlib. Akcja Rosjan, wraz z rozpoczętymi w ubiegłym tygodniu manewrami morskimi we wschodniej części Morza Śródziemnego z pewnością przyczyni się do wzrostu napięcia w regionie. Tym bardziej, że Waszyngton przestrzegał, zarówno Damaszek, jak i Moskwę przed rozpoczęciem działań zbrojnych, a siły powietrzne Izraele już ostrzelały pozycje wojsk Asada na północy kraju. Agencje informują też o tym, że na Morze Śródziemne właśnie wpłynęła amerykańska łódź podwodna wyposażona w rakiety typu Tomahawk, co odczytuje się, jako przygotowanie do możliwego uderzenia. Rozpoczęcie działań zbrojnych trzeba odczytywać między innymi w kategoriach zwiększenia nacisku na Europę, którą Putin chce skłonić do finansowania projektów odbudowy Syrii i uznania de facto, że krajem rządził będzie Asad. Ale też wyraźnie widać, że ostatnie zabiegi rosyjskiego prezydenta, a mam na myśli rozmowy w Berlinie chyba nie zakończyły się powodzeniem, i dlatego dano sygnał do natarcia. Chyba, żeby było zupełnie inaczej, ale o tym moglibyśmy się dowiedzieć, gdyby nieco więcej informacji napłynęło, jakie są rezultaty niedawnej dość niespodziewanej wizyty polskiego wiceministra spraw zagranicznych w Damaszku. Przyjęło się uważać, że Rosja na interwencji w Syrii, i generalnie na zaostrzaniu sytuacji międzynarodowej korzysta też gospodarczo – bo z jednej strony rośnie cena ropy naftowej na rynkach, na czym zarabia wprost, a z drugiej hamuje działania potencjalnej konkurencji (planowane a nie zrealizowane rurociągi z Iranu i Kataru przez Syrię do Europy) co pozwala jej kontrolować lukratywny europejski rynek gazu i ropy naftowej. 

        Jednak głębsze analizy dają też zupełnie inny obraz sytuacji. Ekonomista Illarionow, niegdyś doradca Władimira Putina, a obecnie sympatyzujący z opozycją porównał wzrost gospodarki Rosji w ostatnim dziesięcioleciu (2008 – 2018) z tym, co się działo w gospodarkach wszystkich 15 państw powstałych na gruzach byłego ZSRR. Interesował go odnotowany w tym czasie wzrost PKB, ale liczony nie według wielkości nominalnych, ale biorąc pod uwagę parytet siły nabywczej, bo tego rodzaju kryterium jest znacznie bardziej obiektywne, (choć wśród ekonomistów i co do tego są spory). W tym rankingu, delikatnie sprawę nazywając Rosja nie wypadła najlepiej, bo zajęła, przedostatnie 14 miejsce wyprzedzając jedynie zamykającą stawkę Ukrainę. Jej PKB w ciągu 10 lat urósł łącznie, o 7,5 %, co w porównaniu z pierwszą trójką (Turkmenistan – 96,6%, Uzbekistan – 71,3 %; Gruzja – 60,4 %) nie jest oszałamiającym rezultatem, bo daje roczny przyrost średnio na poziomie 0,7 %. Sceptycy mogą na dodatek zauważyć, że ekonomista Illarionow budując swoje zestawienie posłużył się korzystniejszymi dla oceny rosyjskiego wzrostu gospodarczego danymi Międzynarodowego Funduszu Walutowego, według którego, kształtował się on na poziomie 7,5 % w ciągu 10 lat, bo gdyby posłużył się oficjalnymi danymi Rosstatu, czyli rosyjskiego odpowiednika naszego GUS, to musiałby przyjąć, że był on na w ciągu 10 lat na poziomie jedynie 4,5 %. Porównując te dane do poprzedniego dziesięciolecia, czyli okresu, kiedy na rosyjskiej scenie politycznej pojawił się i umocnił swą pozycję obecny prezydent, Illarionow dochodzi do gorzkich dla Rosji wniosków, że o ile tamten czas był najlepszym okresem dla rosyjskiej gospodarki w ciągu ostatnich 130 lat, bo rosła ona średnio w tempie około 7 % rocznie (również według parytetu siły nabywczej i łącznie powiększyła się o 91 %), to ostatnie 10 lat było okresem zdecydowanie najgorszym. To, co się z rosyjską gospodarką stało trudno też, choć tak się dość powszechnie czyni, wiązać jedynie z czynnikiem cen ropy naftowej. Rosyjski ekonomista zauważył, bowiem, że w okresie „rosyjskiego cudu gospodarczego” średnio kosztowała ona 50 dolarów za baryłkę, a w następnym 10-leciu, kiedy o żadnym cudzie nie może być mowy, średnia cena ropy wynosiła 80 dolarów za baryłkę. Dziennikarze w tym kontekście przywołują też słowa prezes rosyjskiego Banku Centralnego, jakby nie było ponoć ulubienicy Władimira Władimirowicza, o której się mówi, że mogłaby zastąpić na stanowisku obecnego premiera, która stwierdziła, że nawet, jeśli cena baryłki ropy naftowej przekroczy 100 dolarów i utrzyma się na takim poziomie, to i tak ona nie wierzy w to, aby rosyjska gospodarka rosła rocznie szybciej niźli na poziomie 1,5 %, no może, maksymalnie 2 %, czyli znacznie poniżej średniej światowej.

    Ale to nie koniec problemów z liczeniem rosyjskiego PKB. Jak ostatnio ujawnił rosyjski Rosstat, który niedawno zmienił metodologię liczenia i teraz stale publikuje nowe skorygowane dane, około 4,7 % rosyjskiego PKB to część tajna, dlatego, że ujęto w niej wydatki na cele związane z obronnością, w tym badania, nowe technologie i produkty. Ekonomiści muszą się zadowolić zbiorczą informacją, a jeśli chcieliby sprawdzić, na czym polega w ostatnich latach wzrost w tym obszarze, to nie będą mogli tego zrobić, tajemnica. Tylko, że znów sceptycy mogliby zauważyć, że przyrost produktu krajowego w wyniku wzrostu nakładów m.in. na badania naukowe jest pojęciem dość nieostrym i podatnym na spekulacje, bo można np. wydać fortunę na badanie problemu, uskrajnię, kwadratury koła, a niewiele przyczyni się to do wzrostu narodowego dobrobytu. Zresztą generalnie z publikowanymi przez rosyjski odpowiednik GUS danymi są w ostatnim czasie problemy. Po koniec sierpnia opublikował on dane na temat rosyjskich inwestycji od początku roku. Wzrosły one, w porównaniu z tym samym okresem roku poprzedniego (styczeń – lipiec), o 3,2 %, co stanowiło pozytywną informację dla lokatora Kremla publicznie wzywającego kapitanów rosyjskiego przemysłu do wzrostu nakładów, bo bez tego gospodarka nie ruszy z miejsca. Ale znów, sceptycy, zauważają, że wielkie firmy w tym samym czasie, i też na podstawie informacji płynących z Rosstatu, zmniejszyły swe wydatki na inwestycje o 1 %. Skąd, zatem taki, dość jak na rosyjskie warunki, optymistyczny wskaźnik? Jak się okazuje jest on wynikiem uwzględnienia z zestawieniu inwestycji małego i średniego biznesu, który według rosyjskich oficjalnych statystyk od początku roku zainwestował 642 mld rubli (ponad 10 % całości inwestycji, które wyniosły 5,961 biliona rubli). Problem wszakże w tym, że jeśli idzie o mały i średni biznes, to wielkość jego inwestycji została oszacowana, bo nie składa on dokładnych raportów. I nietrudno w takiej sytuacji o pomyłkę, czy błąd nadmiernego optymizmu, zwłaszcza, że nie wyjaśniono, dlaczego skłonność do inwestowania rosyjskich małych i średnich firm tak znacząco odbiega od tego dużych podmiotów.

    Gdyby na rosyjską gospodarkę patrzeć przez pryzmat przeprowadzanych ankiet i badań opinii publicznej, to wyłania się z nich obraz o przeważających ciemnych barwach, właściciele bez odcieni optymizmu, co tym bardziej każe być ostrożnym wobec danych o wzroście inwestycji. I tak według ostatnio opublikowanego raportu firmy Ernst & Young około 80 % właścicieli rosyjskich firm gotowych jest sprzedać swój biznes. Takie deklaracje powodowane są głównie niepewnością, co do sytuacji ekonomicznej kraju w związku z niebezpieczeństwem zaostrzenia się sytuacji geopolitycznej. Ale jeśli 80 % przedsiębiorców jest gotowych sprzedać swój biznes, to ze znalezieniem ewentualnych nabywców mogą być problemy, bo jedynie niewiele ponad 30 % ankietowanych wyrażało gotowość nabycia konkurentów.

    A perspektywy na przyszłość w związku z zaostrzeniem sankcji przez Stany Zjednoczone też nie nastrajają do optymizmu. Według ostatnich szacunków, jeśli Kongres, czego spodziewają się w Rosji, obłoży sankcjami wszystkie inwestycje w rosyjski dług publiczny (papiery skarbowe) oraz obejmie nimi banki kontrolowane przez państwo (w Rosji to ponad 75 % całości systemu bankowego), to wówczas trzeba się liczyć ze spadkiem rosyjskiego PKB, którego wzrost zwolni do poziomu 0,3 % wobec prognozowanego na ten rok 1,5%, spadkiem dochodów ludności o 0,5 %, spadkiem obrotów handlu o 0,8 % oraz zmniejszeniem się poziomu inwestycji o 5,2 %.

    W trakcie wtorkowej konferencji prasowej prezes Banku Rosji Nabiullina powiedziała, że trzeba będzie rozważyć podniesienie w najbliższym czasie podstawowych stóp procentowych. Ma to związek ze wzrostem inflacji (w sierpniu z 2,5 do 3,1 % rocznie) oraz z oczekiwaniami inflacyjnymi społeczeństwa, które wyraźnie wzrosły i teraz wynoszą już 9,9 %. Zresztą rosyjskie media donoszą, że nie czekając na sygnały z banku centralnego, banki komercyjne w związku z sytuacją w gospodarce podniosły oprocentowanie wkładów. Na wzrost oczekiwań inflacyjnych Rosjan mają wpływ cztery podstawowe czynniki – już odczuwalny wzrost cen żywności (susza), wzrost cen paliwa, słabnięcie rubla oraz podwyższenie rosyjskiego VAT-u o 2 %. Na ocenę perspektyw rosyjskiej gospodarki ma też wpływ nadal trwający odpływ inwestycji nierezydentów, którzy w ciągu ostatnich 4 miesięcy wycofali z rosyjskiego rynku 6,7 mld dolarów. Inwestorzy uciekają z Rosji w obawie przed sankcjami, tym bardziej, że ostatnie informacje napływające z Ameryki, o tym, że Demokraci mogą po jesiennych wyborach odbić z rąk Republikanów Izbę Reprezentantów, każą sądzić, że sankcje będą raczej ostrzejsze niźli łagodniejsze. Sytuacja musi być poważna, skoro nawet prezes niemieckiego koncernu Uniper, zaangażowanego w budowę North Stream 2, oświadczył, że w razie amerykańskich sankcji, jego firma będzie musiała „bardzo poważnie” przemyśleć dalsze uczestnictwo w tym projekcie.

    Wracając do wyliczeń ekonomisty Illarionowa, warto zauważyć zastanawiającą zbieżność przyhamowania rozwoju rosyjskiej gospodarki z rozpoczętym po 2008 roku unowocześnianiem rosyjskiej armii oraz polityką odbudowy rosyjskiej strefy wpływów. Bo wiele wskazuje na to, że pieniądze te są albo wydawane niezwykle nieefektywnie, albo też służą subsydiowaniu państw satelickich. Sama tylko Białoruś rocznie w różnej postaci dostaje, wedle rosyjskich szacunków, subsydia w różnej postaci warte kilkanaście miliardów dolarów rocznie. A zatem, jak zauważają rosyjscy dziennikarze uprawiana przez Moskwę polityka „wstawania z kolan” ma swą bardzo wymierną cenę. Bo nawet kraje, których gospodarka w podobnym stopniu, co rosyjska uzależniona jest od koniunktury na światowym rynku surowcowym (głównie ropa naftowa, ale również gaz i metale) w ostatnim dziesięcioleciu zanotowały stabilny wzrost – np. Kazachstan 2,6 % wzrostu PKB rocznie. Tylko, że one nie prowadzą polityki odbudowy pozycji międzynarodowej kraju. Choć tak nawiasem mówiąc, czy pozycja Kazachstanu w ostatnim dziesięcioleciu osłabła?



tagi:

MarekBudzisz
5 września 2018 09:49
14     2276    11 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

saturn-9 @MarekBudzisz
5 września 2018 11:17

Dziękuję za przyczynek z życia wzięty. Niedźwiedź jeszcze żyje.

Wyobraźnia geopolityczna rozedrgana.

Co namiar statystyczny to radość w kantorze. Pracowite pszczółki w biurach statystycznych narąbały się pejsówką. Jak zwykle.

 

 

zaloguj się by móc komentować

tomciob @MarekBudzisz
5 września 2018 14:54

Witam.

Dziękując za notkę chciałbym powiedzieć, że w poprzedniej zapachniało ciekawym i niesamowicie frapującym tematem "zapachniało Skripalem." Szperałem trochę po autokefalii Ukraińskiej Cerkwii Prawosławnej i mało jest danych źródłowych na ten temat. A szczeólnie ciekawa jest informacja z polskiej Wiki, że po rewolucji w Rosji na krótko ta Cerkiew odzyskała autokefalię. W chwili obecnej Ukraina zabiega o cofnięcię aktu z 1686 roku. Już ta data i ten fakt czyni z autokefalii ciekawy i istotny problem polityczny. Interesuje mnie więc jakie jest Pańskie zdanie na ten temat.

Dziękuję i pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

JK @MarekBudzisz
5 września 2018 15:11

Pozycja międzynarodowa Kazachstanu nie mogła bardziej słabnąć. Mogła tylko rosnąć.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @JK 5 września 2018 15:11
5 września 2018 17:59

no i jeszcze Autor dosypał do puli Uzbekistan i Turkmenistan, gdzie mieli 100 jurt , a dobudowali 90 i wyszło im 90 procent wzrostu.

Nic, tylko Putin powinien usiąść i zacząć wyć z rozpaczy.

zaloguj się by móc komentować

MarekBudzisz @tomciob 5 września 2018 14:54
5 września 2018 19:05

Ostatnie informacje z trwającego soboru w Konstantynopolu sa następujące - sobór uznał, że samodzielnie jest w stanie wydać tomos, tj. zarządzenie w sprawie autokefalii. Jest to fundamentalna zmiana, bo do tej pory uznawano, że potrzebna jest w tyn celu zgoda wszystkich kościołów prawosławnych w tym rosyjskiego. Decyzja ta otwiera furtkę do wydania zgody, czego można się spodziewać myślę, że już niedługo. Z historycznego punktu widzenia jest to zmiana fundamentalna. W najbliższym czasie mam zamiar coś na ten temat napisać.

zaloguj się by móc komentować

MarekBudzisz @stanislaw-orda 5 września 2018 17:59
5 września 2018 19:06

W tekście dość wyraźnie zaznaczam, że są to obliczenia p. Illarionowa, skądinąd uznanego i szanowanego w Rosji ekonomisty. Musiał Pan przeoczyć tę informację.

zaloguj się by móc komentować

JK @stanislaw-orda 5 września 2018 17:59
5 września 2018 19:34

Skąd inąd, termin "wzrost gospodarczy" jest współczesnym fetyszem. Jest on potocznie rozumiany jako nominalna ilość pieniędzy wydanych na konsumpcję i inwestycje w jakimś okresie czasu. Skąd są te pieniądze to - nieistotne. Czy inwestycje dają jakąś gwarancję zwrotu - nikt nie pyta. Pomijam już kwestię czy pieniądz jest dzisiaj jakimkolwiek miernikiem wartości. Z zainteresowniem więc przeczytałem, że jest jakiś ekonomista co lekko podważa powszechnie przyjęte mierniki "wzrostu gospodarczego". Zresztą jakieś trzydzieści lat temu termin "wzrost gospodarczy" był też synonimem "rozwoju". Dzisiaj pozostały tylko dane finansowe.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @MarekBudzisz 5 września 2018 19:06
5 września 2018 21:09

zCo to zmienia?

Porónanie jest absurdalne.

Wskaźniki wzrostru  gospodarczego  sa  odnoszone do stanu jakiegos okresu poprzedniego (roku, kwartału, miesiąca, etc.).

Decyduje punkt odniesienia. Ubogi kraj, jesli zacznie realizować szerokie programy modernizacyjne i inwestycyjne (w oparciu o zagraniczne kredyty, a jakze) bedzie miał wysokie wskaźniki wzrostu, bo punktem do porównń jest stan sprzed realizacji tychze  programów.

Czyli raz jeszcze. Jesli dajmy na to wolumen dochodu narodowego w krajach, które porownujemy jest drastycznie ró.zny, to sens takich wskaźników jest niewielki, a pełnic moga one jedynie funkcje propagandową (czarnej albo bialej propagandy).

A tak a propos:

Czy zna Pan jeszcze jakiegos innego rosyjskiego ekonomistę poza wspomnianym Iłłarionowem? I  nawet już nie zapytam gdzie  uznawanego. 

zaloguj się by móc komentować

Slepowron @MarekBudzisz
6 września 2018 04:14

Czy moze Pan potwierdzic ocene, jaka wylania sie z Panskich wpisow, ze to Rosja, bezposrednio lub poprzez wspieranie dyktatora, winna jest wojnie "domowej" w Syrii, a w konsekwencji odpowiada za smierc, utrate zdrowia i mienia setek tysiecy ludzi?  

Czy cele strategiczne Izraela realizowane glownie przez USA oraz metody w nich stosowane sa przez Pana w ogole brane w tych analizach pod uwage?

Czy wojny i destabilizacje Afganistanu, Iraku, Egiptu, Libii, Tunezji powinny wedlug Pana byc brane pod uwage przy politycznej ocenie interwencji Rosji w Syrii? Czy wola i polityczne opcje chrzescijan syryjskich takze?

Konsekwentnie calkowite pomijanie tych krytycznych aspektow konfliktu syryjskiego wskazuje na odrzucenie kompleksowej analizy dazacej do wypracowania obiektywnej oceny tej sceny dzialan wojennych, a raczej na zadaniowana przez kogos propagande.

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @Slepowron 6 września 2018 04:14
6 września 2018 08:30

Nie istnieje obiektywna ocena sceny żadnych  działań wojennych in statu nascendi.

Istnieje tylko propaganda (mniej lub bardziej wyrafinowana) mająca za zadanie dopasowywać ideologię do faktów.

A także przydawać wiarygodności do operacji false flag;
(przyklad: oskarżanie o stosowanie broni chemicznej przez zwalczaną stronę).

zaloguj się by móc komentować


tomciob @stanislaw-orda 5 września 2018 21:09
6 września 2018 17:20

Witam.

Przypatruję się pańskiej krytyce notki ale nie mogę się z tą krytyką do końca zgodzić. Autor oparł się na danych dostępnych oficjalnie i zaznaczył jednocześnie, że za tymi danymi stoją pewne ograniczenia. I tu moim zdaniem ma rację bo pewne (kompetentne i barczone małym błędem)  dane co do każdej gospodarki dostępne są zazwyczaj dla wąskiej i wybranej grupy. Z konkret w dostępnych "dla wszystkich" mamy kurs wymiany waluty i jej dostępność, ceny w sklepach i inflacja, realny poziom życia wpływający na indywidualne oceny, plus propagandę która kształtuje te indywidualne oceny w środkach masowego przekazu. Czy ktoś na przykład w Polsce kilka lat temu przejmował się stratami w ściągalności VAT-u? No raczej niewielu, a tu okazuje się po latach, że te straty były i pewnie są nadal tylko na innym już poziomie. Myślę, że owe niedoszacowanie rosyjskiej gospodarki również istnieje. Co o tym świadczy? Ano rozwijająca się powoli ale skutecznie, od kilku już lat afera estońskiej filii Danske Bank. O tej aferze po polsku można poczytać: tu (Comparic)albo tu (Forbes Polska)lub tu (tvn24.bis). O czym ta afera świadczy? Ano o tym, że oprócz tajnej części budżetu o której napisał autor notki, obok szarej strefy którą można jedynie szacować, a która wpływa na PKB jest jeszcze inna sfera, sfera transferów pieniężnych w którą zaangażowane są, o dziwo, trzy strony. Owa "rosyjska elita," ów estoński "nadbałtycki niepokorny" i skandynawski sektor bankowy. A wszystko po to by przelewać ogromne sumy. Skąd, dokąd, po co? Takich pytań jest dużo więcej i myślę, że nie ma "uznanych ogólnie w świecie autorytetów," które są w stanie na te pytania odpowiedzieć. Dlatego traktuję notkę jako zasygnalizowanie problemu rosyjskiej gospodarki albo dokładniej rosyjskich pieniędzy bez pretensji dostatecznego wyjaśnienia wszystkich jej/ich aspektów.

Pozdrawiam

zaloguj się by móc komentować

stanislaw-orda @tomciob 6 września 2018 17:20
6 września 2018 21:56

Autor pisze cenne notki, ale zdarza mu się w nich w niekiedy wtrącać publicystyczne, żargonowe (popularne)  wstawki 
z propagandowego repertuaru wyrobników medialnych. Takze ekonomistów. Zwracam uwagę, że swego czasu p. prof. Leszek  Balcerowicz był powszechnie uznanym i szanowanym ekonomistą.
Moim zdaniem to żaden argument.

Tego  się czepiam, bo jaki jest sens  pisania w komentarzu, że wszystko cacy i tylko pozostaje bić pokłony.

Może Autor tego oczekuje, ale byłbym troche zdziwiony, gdyby tak właśnie było.

zaloguj się by móc komentować

tomciob @stanislaw-orda 6 września 2018 21:56
6 września 2018 23:16

No to mamy trochę inny odbiór tych notek. Śledzę te notki od chwili ich pojawienia się w Salonie24. Sprawiają wrażenie "kontrowersyjnych" z powodu zróżnicowanego stylu argumentacji i trudno ocenić czy mają jedynie wymiar informacyjny czy również propagandowy. Nie zmienia to jednak faktu, że na tym poziomie szczegółowości i zaangażowania oraz zróżnicowania tematyki, o Rosji w sieci nie znalazłem porównywalnych materiałów. Ciekawy jest co prawda również Witold Reptowicz u pana Maksymiliana Dury (Deffence24) jak i OSW, czy sponsorowane przez polski rząd Kresy24, ale tak oni nie piszą, i dlatego pojawienie się tej publicystyki odnotowuję przynajmniej z zaciekawieniem i zainteresowaniem. Weźmy choćby temat autokefalii Cerkwii Ukraińskiej. Kto pisze (napomina) o tym temacie? A jaka jest waga tego tematu? Tematu z Polską w tle. Rosja prowadzi stanowczą politykę i to się nie zmienia od wieków. Dobrą czy złą to ocena emocjonalno-moralna lecz owo zdecydowanie i poświęcenie (patrz rozmowa pana Coryllusa z prof. Kucharczykiem o reakcji Fryderyka na pogardę rosyjskich pułków wobec śmierci) są wymiernym politycznym konkretem. Konkretem, który został zawarty chociażby w tytule tej notki. I dlatego uważam że te notki są, jak dla mnie, pomocne i cenne w zrozumieniu "rosyjskiej duszy" ale i "jej mentalności turańskiej." Wojna o autokefalię Cerkwii Ukraińskiej, a szerzej o powodzenie "ukraińskiego eksperymentu wolnościowego" to być albo nie być dla pewnego typu rosyjskiej mentalności. Mentalności bycia ofiarą na samym końcu drogi.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować